Żyłam jak chomik w kołowrotku: praca-dom-praca-dom. Wydawało mi się, że mam poukładane życie, że wszystko jest na swoim miejscu, że jestem szczęśliwa. Tylko z tyłu głowy tłukła się od czasu do czasu myśl: czegoś tu brakuje! Coś we mnie pękło, kiedy po urodzeniu najmłodszego dziecka zmierzałam do końca urlopu rodzicielskiego.
Czułam, że nie chcę wracać na „stare śmieci”, że nie chcę już żyć tak jak wcześniej – że nie chcę się tak szarpać, bać że kogoś zaniedbam, coś zawalę, że koniecznie muszę coś zmienić. Zmieniłam, ale nie od razu… Postanowiłam przyjrzeć się sobie, swojemu systemowi wartości, temu co tak naprawdę lubię robić i w czym jestem dobra. Rozpoczęłam proces zmian i mimo tego, że on nadal trwa, jestem zupełnie innym człowiekiem. Przede wszystkim spokojniejszym i bardziej świadomym siebie.